Sztuka przysrywania

To nie będzie post o kupie, chociaż ci, którzy mnie znają, doskonale wiedzą, że o kupie mogę rozmawiać często, wręcz bezwstydnie. Cóż mogę poradzić na to, że sam fakt odosobnienia jest niezwykle przyjemny. Prywatny i intymny. A przecież generowanie własnej strefy prywatnej jest czymś bardzo ważnym. I o tym dziś. Nie o kupie, a szkoda. 

URLOP

Rzadko jeżdżę autobusem do domu rodzinnego, ale jak już jeżdżę, to z pełną satysfakcją. Nie wiem dlaczego, ale od zawsze podróż ta wiąże się u mnie z niesamowitym poczuciem melanchujni. Melancholii! Zuza, czytają Cię dorośli. 

Podczas wyjazdu z dworca głównego towarzyszył mi kawałek "Stand by me". Wtem! Za oknem zauważyłam pana, ewidentnie bezdomnego, ale jednocześnie ewidentnie szczęśliwego. Nie z powodu alkoholu, albo może powinnam napisać, że mam nadzieję, że nie z tego powodu. W rękach miał książkę, jakąś wersję "do kieszeni". Starszą, z poszarzałymi kartkami. I czytał z uśmiechem na twarzy. 

Czytał. Z uśmiechem na twarzy. Więc gdyby był nawet pod wpływem alkoholu, jak można przysrać się do niego, gdy czytał z uśmiechem na twarzy? No nie można. 

Wracając do podroży. W autobusie, zaraz nad głową kierowcy, wisiał napis "kulturalnych ludzi wynoszenie śmieci nie trudzi". Zwróciłam na niego uwagę siedząc daleko od wejścia, bo przecież z mojej długiej listy lekarzy, których miałam odwiedzić w tym roku, udało mi się już odwiedzić dwóch, w tym okulistę. 

Nienawidzę wynosić śmieci, są ciężkie, śmierdzą, a niektóre worki, nawet te Bio skonstruowane z innych śmieci, nadal się rozrywają. Obrzydliwe. Wciąż jednak uważam, że pozostawianie po sobie syfu jest obrzydliwsze. Do takich ludzi można się przysrać? Można, wręcz trzeba. 

KŁAMSTWO 

Nie do końca jeszcze pojmuję czym jest asertywność. Owszem, z łatwością nauczyłabym się regułki ze słownika, ale czy to pozwoliłoby mi skutecznie odmawiać innym?

Jak wtedy, gdy ktoś prosi o pomoc, a to ja bardziej potrzebuję pomocy niż on. 

Jak wtedy, gdy szef mówi o wyłączeniu klimatyzacji, a ja pocę się jak w zaawansowanym stadium menopauzy? 

Jak wtedy, gdy podchodzi na ulicy wolontariuszka z jakiejś randomowej fundacji i prosi o zapłatę kartą?

Kłamstwo ma krótkie nogi, tak powtarzali mi rodzice jak byłam jeszcze mała. Albo młoda. No, faktycznie, bardziej młodsza niż mniejsza.

I ma! Chyba, że zaczynamy kłamać, że mamy na coś ochotę. Oczywiście, że mam ochotę na posprzątanie czegoś, co nie ma żadnego związku ze mną! Oczywiście, że mam ochotę jechać do sklepu w dresie, bez makijażu i z tłustymi włosami! Oczywiście, że mam ochotę posłuchać o waszych najnowszych sukcesach! I oczywiście, że nie mam ochoty opowiedzieć o swoich porażkach, bo przecież nie chcę, żebyście posmutniali. 

Zaczyna się wówczas mały problem, bo przecież kłamstwo to grzech, nieposłuszeństwo podobno też. Podobno, bo dla mnie nawet spanie w jednym łóżku z niemężem nie jest grzechem, więc nie znam żadnej hierarchii złych uczynków. 

I choć nadal uważam, że rozmowa pomiędzy ludźmi jest najważniejsza, to czasem po prostu każdy z nas powinien mieć prawo się przysrać. 

Powinien mieć prawo do niesłuchania, do niezrobienia, albo wręcz przeciwnie - do zrobienia tego na co ma się ochotę. Wykształcenie własnych priorytetów jest naprawdę ważne. Własnych, nie takich, które podporządkowane są innym.

SELF-CARE

Od pewnego czasu zaczęłam oglądać na YouTubie filmiki, na których dziewczyny pokazują swoją "morning routine", albo inne "self-care daily". Wszystko jest takie piękne, czyste, estetyczne. 

Piją wodę z cytryną, czarną kawę bez cukru, jedzą tosty z awokado, a potem owsiankę, a potem ryż z warzywami, a potem... Czytają motywacyjne książki, słuchają najlepszych playlist na Spotify. Ich rośliny rosną jak porąbane, a okna i parapety są zawsze umyte. 

Za każdym razem świeci słońce, a jak nie świeci, to i tak świeci, ale już za idealnie padającym deszczem. 

Idealne świece pachną idealną lawendą. 

I wtedy wchodzę ja, cała w żółtym dresie. Chciałam, żeby tak to wyglądało i u mnie, więc piłam wodę, próbowałam wrócić do jogi, rozpisałam sobie plan wolnego dnia. 

No i siedzę przy biurku, zgarbiona, bo niemąż rozwalił nam krzesło, więc siedzę na takim typu ogrodowego. Piję wodę z cytryną, ale za to podjadam cheetosy ketchupowe. Piję kawę w filiżance, którą Matka Agatka dostała od swojej Matki z jakiejś greckiej podróży, ale za to na śniadanie jadłam tosta z podwójnym serem i ketchupem. 

I co? I nic. Bo self-care to bycie dla siebie dobrym. Słuchanie swojej intuicji i wewnętrznego głosu. 

Nie będę się więc przysrywać do samej siebie, że mój głos mówi tylko o jedzeniu i spaniu. Sorry, not sorry. 

KŁÓTNIA

Powinnam stworzyć definicję słowa "przysrywanie". Nie jest to taka swoista forma kłótni, ale też nie jest to spokojna rozmowa. Nie powinno się mylić tego ze zwróceniem uwagi, bo są to zupełnie inne formy wyrzutu. 

Jest to więc, w moim mniemaniu, czynność, którą powoduje pewien poziom wkurwienia, a którą chcemy zainicjować w momencie, gdy brak nam sił, opadają ręce, i cycki, i wszystko inne co opaść może. 

Przysrywką moglibyśmy nazwać np. przyjebkę o nieumyte naczynia, albo nieściągnięte pranie, albo niepoukładane buty w przedpokoju. 

Dlatego uważam, że każdy z nas ma do niej prawo. Przysrywajmy się ile dusza zapragnie! Byle inni na tym nie ucierpieli. Można więc moim, wyćwiczonym przez lata, sposobem - z uśmiechem numer 5: lekko podniesionymi kącikami ust i oczami bez wyrazu. 

Spróbowaliście tak teraz, prawda? 

PUENTA

W życiu, moi drodzy dorośli, nie chodzi więc o to, by się dobrze przysrać. Chodzi o to, by się przysrać tak, ażeby inni myśleli, że to kwestia konwersacji, a nie waszego wkurwienia. 




ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH. 


Comments