2020 RUJNUJE MI ŻYCIE


Dzień dobry, cześć i czołem! Macie już kawę? Albo herbatę? Z cytryną, z imbirem, z miodem, z sokiem malinowym? Jeśli tak to super, jeśli nie - współczuję.

Zupełnie nie wiem jak to robią zawodowe blogerki, które potrafią napisać 5 postów w ciągu jednego tygodnia, a co najmniej jeden z nich jest całkiem wartościowy. Nie umiem w blogowanie najwyraźniej, no ale cóż, nikt nie jest idealny.

#ZOSTAŃWDOMU
Mój wewnętrzny introwertyk ma obecnie najlepszy czas w swoim życiu. Dosłownie czuję jak codziennie rano wstając krzyczy w mojej głowie "TAAAK!! KOLEJNY DZIEŃ NA KANAPIE W DOMU!!! O TAKIE DNI NIC NIE ROBIŁEM!!". To dobrze, że chociaż on czuje się świetnie w tej sytuacji.

Wirus zniszczył mi marzec, ale tak optymalnie, niedoszczętnie. Miesiąc ten był bowiem pełen stresu, smutku, walki z myślami, czy to dobrze, że jestem tutaj, a nie tam, czy nie powinnam pomagać tam, a nie nic-nie-robić tu.

Wirus zniszczył mi plany. Tak pięknie sobie wszystko w kajeciku zapisałam... Kiedy mam pisać pracę, kiedy jechać z niemężem na weekend na wycieczkę, kiedy panieński, kiedy ślub, kiedy urodziny młodej. Wszystko było na styk, na cyk, na glancuś. I jebło. Inaczej nie potrafię tego nazwać, po prostu jebło.

Przez to, że dużo osób, w tym moja niedoceniona memogenna Matka Agatka, wysyłało mi mnóstwo śmiesznych rzeczy, zaczęłam zwracać uwagę na malutkie szczęśliwostki.

Na przykład czytam już szóstą książkę tej kwarantanny, jakież to miłe uczucie przesuwać ostatnią stronę. Na przykład oglądałam dwa seriale, jeden z nich nie przypadł mi do gustu, mimo tego, że kilka influencerek mocno go reklamowało.

Na przykład nadrabiam filmy! Maraton Harrego Pottera to miód na me zranione serce, "Midsommar", który mnie zadziwił, przestraszył i zażenował jednocześnie, "Parasite" - i już wcale nie dziwi werdykt Oscarowy, "Stażyści" - spoko, "Skubani" - przyjazny, "Piękna i Bestia" z 1991... słodycz! I wiele, wiele przede mną.

Zwykłam już mówić, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

#ZAMKNIJMORDĘ
Na początku wydawało mi się to śmieszne, zabawny żart o panice, o papierze toaletowym, o makaronie. Na początku nawet chciałam to przyjąć do świadomości, że #zamknęmordę. Ale potem, po długim czasie, po przewertowaniu instastory, zrozumiałam, że Okuniewska zrobiła coś, co po prostu jebło. I tu też nie umiem inaczej tego napisać.

Hasło Asi brzmi tak, jak w historiach osób z depresją. "Masz depresję? Ludzie w Afryce nawet wody nie mają, a ty masz depresję?".

Moi kochani, choć czas jest trudny jak rozszerzona matura z biologii, jest ciężki jak wielki wóz strażacki, choć wszystko zmienia się tak szybko, jak szybko woda spływa w największym na świecie wodospadzie, to róbcie co wam się podoba. Narzekajcie ile wlezie.

Bo tutaj jest jak jest - po prostu i każdy ma prawo powiedzieć, że beznadziejnie się czuje. Że ma w sobie ogromne pokłady smutku i strachu. Że się najzwyczajniej w świecie boi.

#otwórzciemordę

#JUSTDON'TDOIT 
Kojarzycie twarz Joanny Jędrzejczyk po ostatniej walce? Chętnie Wam przypomnę. Asia ma rozwalony nos, usta i wielki stalagmit na czole. Może pamiętacie część geografii z podstawówki, tam właśnie były głazy z jaskini. I jeden z tych nacieków wygląda jak czoło Asi. Totalnie.


Na początku roku wyglądałam prawie tak pięknie jak Joanna na pierwszym zdjęciu. Obawiam się więc, że pod koniec będę już wyglądać tylko jak na tym drugim...

... Bo 2020 rujnuje mi życie.

Hugo Boss wypuścił perfumy "Alive". Na reklamie piękna blondyneczka mówi "What makes You feel alive?". Słodka duża kawa na balkonie, wśród odpczywających roślin, które w końcu mogą się poopalać na słońcu, delikatny wiatr na twarzy i skurcz pachwiny. Skurcz najbardziej makes me feel alive.

Ach i pamiętajcie! W lesie krytyka was nie dotyka! Tak samo jak wirus.


ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH. 

Comments