Rok o zapachu jaśminu


Wcześniej czy później wszyscy zorientujemy się, że życie nie polega na dążeniu, drążeniu, zazdroszczeniu, przechytrzeniu. Zrozumiemy, że życie jest niesamowitą szansą. I powinno być co najmniej spoko.

Znacie to uczucie po za długiej drzemce? Gdy czujecie się jak zmięta kartka papieru wyrzucona niechlujnie, odbijająca się od ścianki kosza?

Ja też znam. I czasem tak się czuję, mimo braku snu. Może moja głowa sama sobie wybiera momenty, w których spada jej forma. Może robi to nieświadomie. A może to ja, świadomie, odsuwam się od swojej głowy, a przecież jest moja. I to od urodzenia.

SIOSTRZENICA
Och, nic, doprawdy nic w tym roku nie wzruszyło mnie bardziej, niż wiadomość, że będę ciocią. Że jakiś mały płód kiedyś wyjdzie na świat, nauczy się mówić "Jósia", bo Zuzia będzie za ciężko, podbiegnie do mnie i się przytuli.

Nie lubię dzieci, przeraża mnie wizja kruchych kości i malutkiej główki. A jednak nie mogę się doczekać, aż wezmę w ręce Emilię ZUZANNĘ, dam jej buzi w czółko, tak jak mój niemąż daje mi jak się stresuję.

Nie ma Cię jeszcze na świecie, a ja wiem, że będziesz moim największym ziomkiem, przyjaciółką i szczęściem.

Dobra, jedźmy dalej, bo się niepotrzebnie wzruszam. 

INSTAGRAM
W 2019 roku byłam uzależniona od Instagrama. Serio, autentycznie. Przyznaję się do swojego uzależnienia. Nie mogłam iść spać bez sprawdzenia co robią moi znajomi. Nie mogłam wstać z łóżka bez zobaczenia nowych zdjęć na tablicy.

Wychodząc z domu wiedziałam, że zrobię super zdjęcie. I wszystkimi chciałam się pochwalić.

To było straszne.

I przecież upokarzające.

Obecnie ustawioną mam granicę czasową, której nie przekraczam, a która pokazuje mi jak z każdym dniem coraz bardziej ograniczam używanie telefonu. To jest sukces na miarę naszego wieku. Szkoda.

BZDURY
Moją największą bzdurą tego roku było oglądanie wiadomości w TV. Nieważne czy to było TVP1, albo Polsat, albo TVN. Wszyscy, jak jeden mąż (dalej mnie to dziwi, dlaczego jeden?), potrafili zburzyć mi krew. Moja twarz zalewała się na zmianę płaczem, wkurzeniem, przekleństwami i uśmiechem, rzecz jasna.

W 2019 roku po oglądaniu jakiegoś żałosnego programu ze złości popłakałam się w łazience. Wiem, że nie każdy umie w tolerancję, mi też się zdarza, ale żeby aż tak...

Reklamy też nie były dłużne. O lizakach dla dzieci, które mają być lekiem, a tak naprawdę są jednym, wielkim, sklejonym cukrem. O żelu do higieny intymnej dla dziewczynek już po trzecim roku życia..

Zrozumiałam, że jedyną słusznością na moim ekranie jest Dagmara z Królowych Życia. Bo tak trzeba żyć, mieć obok jakiegoś śmiesznego Jacka, opieprzyć raz na jakiś czas syna Konana przy wszystkich. I się bawić.

PRZYZWYCZAJENIA
W 2019 roku w nawyk weszło mi włączanie na YouTubie godzinnych piosenek o nazwach "Relaxing Coffee Jazz", albo "lofi hip hop mix", albo innych korzystnych, uspokajających rytmów.

Do walki z sąsiadem pod koniec roku włączałam już tylko "Patointeligencję". Natomiast do bitwy porannej znalazłam aplikację z odgłosami natury. I choć zawsze bałam się ognia, to dźwięk "ciepłego ogniska" usypiał mnie bardziej niż misie szumisie.

Ograniczyłam spożywanie mięsa do własnego minimum, do jedzenia tego co podaje Babcia niemęża (która właściwie jest już powoli też i moją babcią, trzecią), no i niestety do maka, ale z tym sobie poradzę.

Zużywamy mniej plastiku, zakupy pakujemy do swoich toreb, segregujemy śmieci.

Nauczyliśmy się żyć ze sobą w nowym mieszkaniu. Żaden z nas nie miał myśli o zabójstwie, chyba.

Przestałam obgryzać paznokcie. Za to obgryzam usta. Ale no, coś trzeba, nie można tak tylko egzystować bez podgryzania.

To był dobry rok. Całkiem przyjemnie się w nim żyło.

Miał zapach jaśminu. W moim prestiżowym rankingu ekskluzywnych zapachów, który dokładnie tworzę od czasów dzieciństwa, świeżo zaparzona herbata jaśminowa zawalczyła o drugie miejsce, zaraz za majowym bzem, a przed wiórkami kokosowymi i perfumami L'Imperatrice. 

And the point is: w 2020 roku chciałabym, żeby moja głowa umiała odpoczywać. żebyśmy chociaż spróbowały żyć jak jedność i jakoś się dogadały. Czas rozprostować kości. Ścięłam włosy, kupiłam czerwoną sukienkę. Możemy zacząć zabawę.

Życzę sobie i wam, żebyśmy wszyscy, jak jeden mąż (co jest nie tak z tym jednym, błagam, niech mi ktoś wytłumaczy), powiedzieli tak jak Dawid Podsiadło w roaście Kuby Wojewódzkiego: mam jedno z tych takich bardziej wymarzonych żyć.


PS: Moim słowem 2019 było, przepraszam, ocipieję. Można ze złości, można z radości... Ja, przepraszam, jeszcze nie ocipiałam do końca, więc 2020 roku- rzucam wyzwanie.


ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH. 

Comments