Wiosno, dobrze, że przyszłaś


Nie lubię mieszkać w bloku. Miejska dżungla przeraża ilością wlepiających się we mnie krakowskich oczu gdy tylko wejdę na mały balkon.

Nawet tych, które już wiedzą, o której chodzę się kąpać.

Mam trzy typy sąsiadów. Naprzeciwko mnie mieszka starsza pani, która ma chyba problem ze słuchem, bo nigdy nie miała do mnie o nic pretensji, a mogła mieć. Trochę ciekawska, jak to starsza pani, ale za to miła.

Na dole mieszka stare małżeństwo, którym nic nie pasuje. Nawet to, że mówiłam im poranne "dzień dobry". Z czasem zaczęłam robić to wyrywkowo, zawsze patrząc na minę głowy domu. Zdarza im się być miłym, ale tylko wtedy, gdy potrzebują wiertarki.

Nad nami mieszkają... właściwie nie wiem kto. Czasem na klatce schodowej mijałam młodych ludzi, którzy widząc, że wchodzę do swojego mieszkania uśmiechali się i witali. Chyba nie są z Polski, a przynajmniej nie wyglądają. Jednak studenci z obcego kraju nie śpiewaliby po alkoholu Krzysztofa Krawczyka o trzeciej w nocy z tak idealnym akcentem.

Krzysztof Krawczyk jednak łączy nie tylko pokolenia, ale i narodowości. Toż to klasa sama w sobie.

Czasem w kuchni słyszymy głos starszej już pani, która krzyczy do telefonu. Dopóki więc kolejny raz nie obudzą mnie pieśnią o marzeniach Krzysztofa, nie dowiem się czy tak naprawdę mieszkają tam studenci, czy może jakieś małżeństwo z dorosłymi dziećmi. I jeszcze kolejnymi dziećmi. Albo połową rodziny.

W tamtym roku moja siostra postanowiła spędzić w Krakowie weekend. Jako, że jestem dobrą siostrzyczką pozwoliłam jej spać w moim dużym łóżeczku, jeść z mojej miseczki i pić z mojego kubeczka, sama przenosząc się do drugiego pokoju.

Rano przyszłam do niej zapytać jak się spało, a ta, zdziwiona, pyta mnie czy nie denerwują mnie te ćwierkające ptaki o 6 rano. Zgłupiałam. Jakie ptaki? Przecież nigdy nie słyszałam żadnych ptaków.

Wczoraj był pierwszy dzień wiosny i o 6 rano obudziły mnie ćwierkające ptaki u sąsiadów z góry.

Nie jestem pewna czy to nie jest budzik któregoś z domowników, bo tak rytmicznych zwierząt jeszcze nie słyszałam. Poza tym nie byłoby to chyba możliwe, że śpiewają tylko o konkretnej godzinie każdego dnia.

Dziś też zaćwierkały, a moja cierpliwość odeszła szybkim pędem w stronę Wisły. Lubię zwierzęta, ale chyba nie o 6 rano kiedy mogę pospać jeszcze spokojnie dwie godziny. Schowałam głowę pod poduszkę i zamiast pomyśleć o ciemności, albo o tym jak bardzo kocham swoją kołdrę, to liczyłam ćwierki tych ptaków z góry i coraz większe zdenerwowanie mnie zalewało.

Aż zasnęłam, a gdy obudziłam się godzinę później zobaczyłam wróbelka na parapecie.

Wiosno, dobrze, że przyszłaś!


ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.

Comments