Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść.


Strasznie długo mnie tu nie było. Miesiąc. Sporo. Nie będę was okłamywać, że wiele się działo, że mam tak niesamowicie ciekawe życie, że nawet nie zdążyłam tu zajrzeć. Zaglądałam regularnie, a co lepsze- wielu z was również sprawdzało czy przypadkiem nie obudziłam się z zimowego snu. Oto ja, Zuzeczek Niedźwiadeczek, niby obudzona, ale nadal bardzo senna.

Budząc się z tego snu chciałam też uciec od własnej, zaprzyjaźnionej monotonii. Choć każdy dzień wyglądał troszkę inaczej, to za każdym razem zasiadając na krześle, kładąc dłonie na klawiaturę laptopa nie potrafiłam wydusić z siebie słowa.

Jednak wróciłam! Z małą baterią w wersji AA i nie mam na myśli tutaj żadnego klubu dla alkoholików, a po prostu powolny wzrost wiedzy, siły, a może i nawet ilości tematów. I z tej mojej niewielkiej sceny jeszcze nie schodzę.

Mam taką dziwną fobię, że nie lubię używać słuchawek w miejscach publicznych. Boję się, że pan tramwajarz krzyknie nagle, że musimy szybko uciekać, a ja jak leniwiec w bajce o zwierzętach zorientuję się z wielkim opóźnieniem, że coś w ogóle się wydarzyło.

Wszystko zaczęło się w momencie kiedy w moim aucie zaczęło coś strzelać. Właściwie mord fondeo nie należy do mnie tylko do mojego taty, ale jak się coś bardzo mocno kocha i o to dba, to właściwie można już uznać, że do nas należy. Na początku byłam strasznie nieuważnym kierowcą.

Pamiętam jakby mój pierwszy samotny wyjazd był wczoraj. Tata zapewniał mnie, że wszystkie czujniki parkowania działają. Wypróbowałam je. Nie działały...

Kiedy nagle usłyszałam pukanie postanowiłam co jakiś czas otwierać okno, żeby skontrolować, czy przypadkiem z mojego kombi nie zrobił się hatchback. Być może to było często powodem moich przeziębień, a nie- tak jak mówiła mi mama- papieroski.

Z czasem zauważyłam, że niesłuchanie muzyki ma swoje duże plusy, ale i jeszcze większe minusy. Z jednej strony czasem siadają obok mnie ludzie, którzy rozmawiając opowiadają tak ciekawe historie, że zamiast wysiąść na Starowiślnej to chętnie pojechałabym z nimi aż na Kurdwanów. Słucham ich i jestem tak skoncentrowana na każdym słowie, że gdybym mogła to zapisywałabym je jak zawodowy protokolant.

Z drugiej jednak nierzadko razem z nami wsiada grupa przedszkolaków, które z niesamowitą satysfakcją stoją na tzw. przegubie, kwicząc ze szczęścia na każdym zakręcie. Nie lubię krzyku jednego dziecka, a co dopiero trzydziestu.

Słuchawki przydają mi się tylko w mieszkaniu, kiedy uprawiam swój własny styl tańca, albo gdy chcę pośpiewać z Andrzejem Piasecznym. Najchętniej używałabym ich w momentach kiedy odzywają się do mnie niechciani ludzie. Niestety i w takich sytuacjach nie jestem odważna, tak jak podczas prowadzenia samochodu z zamkniętymi oknami.

Tymczasem zapraszam was do przesłuchania jednej z najpiękniejszych piosenek jakie udało mi się znaleźć w 2018 roku. Do usłyszenia!





ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.

Comments