Jak nie przyzwyczaić się do drugiego człowieka?


Przez całe swoje życie nie miałam nigdy super paczki jak z filmów. Nie umiałam żyć w większej grupie. Co prawda mogłam, czasem nawet musiałam, ale zawsze gdzieś za mną podążał introwertyzm. 

Tu nawet nie chodziło o sam fakt zamknięcia, ale pewnego rodzaju nieumiejętności prowadzenia głębszej relacji z ludźmi. To natomiast by wyjaśniało dlaczego tak często zmieniam znajomych. 

Aspekt przyzwyczajenia jest dla mnie przerażający. Boję się za bardzo ufać ludziom, choć to zaufanie nie tyczy się wypowiedzianych przeze mnie słów.

Już w podstawówce miałam kilka grup znajomych, w każdej klasie oczywiście należałam do innej. W gimnazjum tak samo- ciągle coś się zmieniało. W liceum nie należałam już do żadnej. W pewnym momencie myślałam, że to inni już potrafią mnie zrecenzować- jest zimna więc po co ją rozweselać. Raz nawet usłyszałam, że jestem zniszczona. Czym? Matematyką? 

Posiadanie kilku odrębnych znajomych miało swoje zalety i wady. Z jednej strony "nie ilość, a jakość", ale z drugiej- co jeśli nawet tej ilości zabraknie, a jakość okaże się jak zabawki z Chin?

Na studiach miałam już jedną grupę przyjaciółek. I kiedy wydawało mi się, że wszystko już idzie w dobrą stronę, że nawet może kiedyś będą moimi druhnami na ślubie- zepsułam. 

Czy to już miało związek z moim wcześniejszym uciekaniem? Może ja po prostu już tak mam? I tak zostanie? 

Miałam też dwóch dobrych przyjaciół. Bliskich memu sercu, którym nieba przychyliłabym nawet o 3 w nocy. Wydawało mi się, że się staram wystarczająco mocno, aby któryś z nich kiedyś mi powiedział- jesteś super Zuza! 

Tak się nie stało. Co więcej- usłyszałam, że oni nie potrafią tego docenić. OBAJ. Dobrze, że chociaż przyznali się sami. Pisałam już, że 2016 był straszny...

Z perspektywy czasu chciałabym zmienić wiele, ale nie to, że komuś próbowałam pomóc. Tym się mogę nawet pochwalić, że można było na mnie liczyć. 

Nie potrafię jednak znaleźć tego złego czynnika, który przeszkadza mi w tworzeniu większych i głębszych relacji. Gdzieś przeczytałam, że przyjaźń jest wtedy, kiedy żyjesz z kimś kilka lat. Czy to oznacza, że nigdy nie miałam prawdziwego przyjaciela? 

Wracając do tytułu- nieprzyzwyczajanie się jest proste. Wystarczy szybko odejść, w dobrym momencie. 

Nie próbujcie jednak tego w domu. 
I nie próbujcie tego zrozumieć tylko czujcie. 




ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.

Comments